Uwaga! Poniższe opowiadanie zawiera sceny erotyczne i jest nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli nie ukończyłeś osiemnastu lat, lub nie życzysz sobie treści erotycznych, nie czytaj tego tekstu.
Przeraźliwy upał, który przez cały dzień dawał się wszystkim we znaki,
powoli zaczynał ustępować. Dochodziła godzina 18. Sycylijskie słońce powoli
zbliżało się do widocznych na horyzoncie gór. Czarna limuzyna powoli podjechała
do bramy wielkiej posiadłości, na której terenie mieściła się piękna i
olbrzymia jak na sycylijskie standardy willa. Jeden z trzech stojących przy
bramie, uzbrojonych ochroniarzy podszedł do samochodu, a siedzący wygodnie na
tylnym siedzeniu siwy, 58-letni człowiek, z poważną miną pokazał mu jakiś
papier. Ochroniarz otworzył bramę, wpuścił samochód na teren willi, po czym
ponownie ją zamknął. Limuzyna zaparkowała w miejscu, w którym stało już 6
podobnych samochodów. Kierowca wraz z siedzącym obok przysadzistym człowiekiem
wysiedli, po czym kierowca pośpiesznie otworzył tylne drzwiczki, by siwy
człowiek o nazwisku Paolo Fernazzi, dość niski, lecz nie najgorzej zbudowany,
mógł wysiąść z auta. Pan Fernazzi skinął ręką na obydwóch swoich goryli, po
czym pewnym krokiem ruszył przed siebie w stronę willi. Dwaj wysocy i dobrze
zbudowani mężczyźni szli za nim, bacznie obserwując otoczenie.
W willi unosił się zapach dobrych cygar i domowej roboty wina. W
pomieszczeniu było około dwudziestu ludzi, którzy rozmawiali ze sobą, popijali
wino z pięknych kryształowych szklanek i palili długie cygara. Wszyscy ubrani
byli w eleganckie garnitury, wyczuwało się, że są to ludzie zamożni. W tym
regionie i w tych czasach wiadomo było, że tacy ludzie to tak zwani „ludzie
honoru”. Nikt nie ośmielał się oskarżać ich o zabójstwa, przemyt, ściąganie
haraczy i inne nielegalne rzeczy, lecz wszyscy dobrze wiedzieli, że to było
źródłem ich dużych dochodów. Do Pana Fernazziego podszedł chudy lokaj, który
zaprowadził go do drzwi znajdujących się po drugiej stronie pomieszczenia. Do
jego ochroniarzy powiedział uprzejmym tonem:
- Panowie, z całym szacunkiem, ale nie ma potrzeby, żebyście cały czas towarzyszyli
Panu Fernazziemu. W tym miejscu z całą pewnością nic mu nie grozi, więc
zaczekajcie tutaj panowie, przy ścianie znajduje się barek, jest do waszej
dyspozycji. Częstujcie się czym chcecie.
Ochroniarze popatrzyli pytająco na
swojego szefa.
- Zostańcie – rozkazał im, pokazując zarazem ręką, by nie szli za nim.
Dwaj panowie posłuchali się grzecznie,
po czym ruszyli w stronę barku. Lokaj poprowadził Fernazziego przez drzwi, za
którymi siedziało przy wielkim stole siedmiu równie elegancko ubranych ludzi.
Całe pomieszczenie uderzało swoją elegancją oraz bogatym wystrojem. Siedzący u
szczytu stołu stary człowiek, zwany Don Markano, wstał, podszedł do Fernazziego
i przyjaznym tonem powiedział:
- Witaj, Paolo, ty stary byku, dobrze, że już jesteś – mówiąc to klepnął
go po ramieniu.
- Witam, don Markano. Co jest powodem, że zwołał pan to spotkanie?
- Chciałem się spotkać ze starymi przyjaciółmi – powiedział przyjaźnie
Markano, po czym dodał – jest też ważniejszy powód. Musimy omówić parę spraw związanych
z naszymi interesami. Mam też dla wszystkich tu obecnych bardzo przykrą
informację. Ale poczekajmy, aż przybędą pozostali.
Paolo Fernazzi podszedł do stołu, przywitał
się z obecnymi i usiadł na przeznaczonym sobie miejscu. Wszyscy obecni w tym pomieszczeniu
ludzie bywali tu już wielokrotnie i każdy z nich miał jakby „przypisane sobie”
miejsce przy tym stole, które zawsze zajmował. Widać było po tych ludziach, że
się znali, między niektórymi można było wyczuć przyjazne stosunki, a niektórzy
byli do siebie wrogo nastawieni, choć wszyscy zwracali się do siebie bardzo
uprzejmym tonem. Między nimi jednak był jeden człowiek, którego Paolo nie mógł
rozpoznać.
Był najmłodszy z całego towarzystwa, miał na oko jakieś 25 lat, i Fernazzi gdzieś go już widział, lecz nie mógł sobie przypomnieć gdzie ani z kim. W międzyczasie do pokoju przybyło jeszcze dwóch ludzi w eleganckich garniturach. Przywitali się kurtuazyjnie ze wszystkimi i zajęli miejsca przy stole. Chudy lokaj, ten sam, który przyprowadził pana Paola, podchodził do wszystkich i częstował długimi cygarami z eleganckiego pudełka. Następnie nalał każdemu po szklaneczce dobrego sycylijskiego wina z winnicy dona Markano, przyniósł wielki półmisek pełen pysznych oliwek, z którego każdy mógł się częstować i wyszedł z pokoju. Dziesięciu siedzących przy stole ludzi zapaliło cygara i zabrało się do obrad. Było to dziesięciu najważniejszych ludzi w całym Palermo. Dzięki swoim potężnym organizacjom mafijnym zarabiali olbrzymie pieniądze i mieli wpływ na wiele rzeczy, od decyzji podejmowanych na ich korzyść przez przekupionych polityków w Rzymie, po decydowanie o ludzkim życiu bądź też o odebraniu go komuś. Don Markano był tak zwanym „Capo di tutti capi”, czyli „szefem wszystkich szefów” mafijnych rodzin z Palermo. Przewodniczył on radzie, którą tworzyło owych dziesięciu potężnych ludzi, do których należał również Paolo Fernazzi. Don Markano zaczął swoją oficjalną przemowę:
Był najmłodszy z całego towarzystwa, miał na oko jakieś 25 lat, i Fernazzi gdzieś go już widział, lecz nie mógł sobie przypomnieć gdzie ani z kim. W międzyczasie do pokoju przybyło jeszcze dwóch ludzi w eleganckich garniturach. Przywitali się kurtuazyjnie ze wszystkimi i zajęli miejsca przy stole. Chudy lokaj, ten sam, który przyprowadził pana Paola, podchodził do wszystkich i częstował długimi cygarami z eleganckiego pudełka. Następnie nalał każdemu po szklaneczce dobrego sycylijskiego wina z winnicy dona Markano, przyniósł wielki półmisek pełen pysznych oliwek, z którego każdy mógł się częstować i wyszedł z pokoju. Dziesięciu siedzących przy stole ludzi zapaliło cygara i zabrało się do obrad. Było to dziesięciu najważniejszych ludzi w całym Palermo. Dzięki swoim potężnym organizacjom mafijnym zarabiali olbrzymie pieniądze i mieli wpływ na wiele rzeczy, od decyzji podejmowanych na ich korzyść przez przekupionych polityków w Rzymie, po decydowanie o ludzkim życiu bądź też o odebraniu go komuś. Don Markano był tak zwanym „Capo di tutti capi”, czyli „szefem wszystkich szefów” mafijnych rodzin z Palermo. Przewodniczył on radzie, którą tworzyło owych dziesięciu potężnych ludzi, do których należał również Paolo Fernazzi. Don Markano zaczął swoją oficjalną przemowę:
- Panowie, jak już zapewne wszyscy zdążyliście zauważyć, nie ma dziś
między nami naszego przyjaciela, pana Fabrizia Mannare’go z Croce Verde. To
jest owa przykra wiadomość, którą muszę wam przekazać. Nasz przyjaciel odszedł
od nas dwa dni temu, został brutalnie zamordowany z rozkazu rodziny z Belmonte
Mezzagno. Jak zresztą wiemy, od dawna byli ze sobą skłóceni. Oczywiście nie
ujdzie to na sucho klanowi z Belmonte Mezzagno, ale vendettą zajmę się ja z
obecnym tutaj synem pana Fabrizia – Dantem Mannare. – To mówiąc, wskazał
uprzejmie ręką na owego młodzieńca, którego Fernazzi na początku nie mógł
rozpoznać, lecz teraz już go sobie przypomniał – parę razy go widział z jego
ojcem. Młody Dante Mannare skłonił się w kierunku Dona Markano, który po krótkiej
przerwie kontynuował swoje przemówienie – Dante chciałby również odzyskać teren
należący niegdyś do jego ojca – chodzi o zyski z targowiska, które mieści się
na granicy Croce Verde i Ciaculli.
Paolo Fernazzi poczuł się lekko
zaniepokojony, ponieważ teraz to on kontrolował całe owo targowisko. Zyski z
niego nie były wcale tak bardzo duże, ale nie chodziło tylko o zyski. Dla Paola
Fernazziego, jak dla większości Sycylijczyków, najważniejszy był honor, który z
pewnością by utracił, oddając terytorium jakiemuś młokosowi.
- Teraz ten teren należy do mnie, czy nie pamiętana pan, jaką miałem
umowę z Fabriziem? – powiedział Fernazzi.
- Don Fernazzi, nie chcę, żeby mi pan dawał to targowisko za darmo.
Zapłacę panu, niech pan tylko poda sumę. – wtrącił się Dante Mannare.
- Nie – uciął krótko Paolo Fernazzi. – Nie ma takiej możliwości.
- Panie Fernazzi, nie bądźmy dziećmi – powiedział Dante, zaciągając się
ze smakiem cygarem. – Obydwaj wiemy, że ma pan ważniejsze sprawy na głowie niż
ściąganie haraczy od mało zarabiających sprzedawców z tego targowiska. A ja
chętnie bym się tym zajął.
Paola Fernazziego zdenerwowały te słowa.
Pomyślał sobie: „po pierwsze to gówniarz nie będzie się do mnie zwracał słowami
„nie bądźmy dziećmi”. Po drugie gówno mnie obchodzi to, że on by się tym chciał
zająć. A po trzecie nie znoszę jak ktoś się na mnie patrzy z wyższością tak jak
ten dzieciak”. Wstał spokojnie, oparł się dłońmi o stół, pochylił się w stronę
Mannarego i wycedził:
- Posłuchaj, gówniarzu, i zapamiętaj to sobie raz na zawsze. Jak ja
mówię że NIE, to znaczy że NIE. I nie ma od tego odwołania. I niech cię nie
obchodzi to czy ja mam ważniejsze sprawy czy nie. Chcę mieć to targowisko i
będę je miał. Sprawa zamknięta.
Tym razem to Dante się wściekł. Był
młody, wybuchowy, i z trudnością przychodziło mu panowanie nad sobą w takich
sytuacjach. Zerwał się z miejsca, walnął pięścią w stół, przewracając przy tym
stojącą koło niego szklankę z winem i zaczął mówić do pana Fernazziego
podniesionym, wściekłym głosem:
- Nie mów do mnie gówniarzu, ty staruchu! A jak ja mówię, że chcę mieć
to targowisko, to będę je miał! Leży na terenie Croce Verde, więc powinno
należeć do mnie! I będzie moje, rozumiesz?!
Wszyscy zebrani patrzyli się trochę z
przestrachem, a trochę z rozbawieniem na tę sytuację. Śmieszyło ich nerwowe
zachowanie młodego człowieka, z drugiej strony jednak bali się trochę, gdyż
nigdy nie wiadomo, co takiemu narwańcowi może przyjść do głowy. Paola
Fernazziego również niepokoiła ta sytuacja, gdyż wiedział, że może z tego
wyniknąć wojna. Oczywiście jego organizacja była silniejsza od Mannarego, a po
śmierci Fabrizia i przejęciu władzy przez jego syna Rodzina Mannare jeszcze
bardziej straciła na swojej sile. Jednak mimo to atak ze strony tego młokosa
mógł okazać się niebezpieczny. Tak czy owak, Fernazzi nie miał zamiaru dać za
wygraną.
- Zamknij pysk i siadaj! – powiedział wulgarnie do swojego rywala.
- Panowie! – przerwał im ostro don Markano. – Myślę, że nie wszyscy z
obecnych tutaj są zainteresowani waszym sporem. Mamy jeszcze parę wspólnych
interesów do omówienia, a sprawę targowiska leżącego pomiędzy waszymi rewirami
możecie omówić między sobą we dwóch. Wiem, że obydwoje jesteście rozsądnymi
ludźmi, więc nie wątpię, że się dogadacie. Jednak chciałbym cię prosić, Dante,
żebyś nie używał przemocy, by osiągnąć swój cel. Będzie tak, jak postanowi pan
Fernazzi.
Don Markano wiedział, jaki syn Fabrizia
Mannare jest porywczy, dlatego wolał przypomnieć mu o panujących wśród członków
cosa nostry zasadach, żeby chłopak przypadkiem nie próbował odebrać Fernazziemu
owego feralnego targowiska zabijając go. Robiąc to bez uzgodnienia tego z radą,
skazałby siebie samego na śmierć.
- Z tym człowiekiem nie da się dogadać! – krzyknął młody Mannare. – już
postanowił, że nie zrezygnuje z tego terenu, mimo, że powinien należeć do mnie!
- Owszem, nie zrezygnuję – przerwał mu twardo pan Fernazzi.
- Możesz sobie wsadzić w dupę swój upór, Fernazzi – powiedział wściekły
Mannare, patrząc pewnym siebie spojrzeniem wprost w jego oczy. – Między nami
jest teraz wojna! Zobaczysz, że nie warto było ze mną zadzierać. – Mówiąc to,
Mannare zaczął wycofywać się powoli w kierunku drzwi.
- Zaczekaj, Dante, chciałem potem z tobą omówić sprawę familii z
Belmonte Mezzagno… - próbował go zatrzymać don Markano.
- Przepraszam, don Markano, omówimy to kiedy indziej. Nie będę siedział
z tym człowiekiem w jednym pomieszczeniu. Myślę, że Palermo jest za małe dla
nas dwóch. – Mówiąc to, wyszedł, trzaskając drzwiami. Po chwili wszedł
muskularny człowiek z ochrony dona Markano by spytać, czy wypuścić młodzieńca,
który szarpał się przy drzwiach wyjściowych z willi z trójką równie
muskularnych ochroniarzy.
- Puśćcie go. – Rozkazał Markano.
Ochroniarz skinął głową i zniknął za
drzwiami. Paolo Fernazzi patrzył złowrogo przez przymrużone powieki na drzwi,
którymi opuścił pomieszczenie Mannare, i myślał, jak go zaatakować. Don
Markano, widząc to, rzekł:
- Paolo, drogi przyjacielu, mam nadzieję, że nie bierzesz na poważnie
tych jego gróźb. Jest jeszcze młody, nie umie się pohamować, ale sądzę, że jak
ochłonie to odpuści. Nie podejmuj pochopnych decyzji, nie chcemy mieć wojen w
naszym kręgu. Oszczędź go przez wzgląd na jego ojca, Fabrizia, niech spoczywa w
pokoju.
Fabrizio Mannare był bardziej ugodowy od
swego syna, lecz jako że rewir jego i Fernazziego były bardzo blisko siebie,
również często za życia miewał z nim potyczki. Paolo nie widział powodu, dla
którego miałby cokolwiek robić przez wzgląd na tego człowieka, który i tak nie
żyje.
- Don Markano, czy mam czekać, aż ten narwaniec mnie zabije? Mnie lub
kogoś z mojej rodziny? Dopiero potem mam go uspokoić, jak już będzie za późno?
Myślę, że powinienem z nim coś zrobić od razu.
- Zostawiam tą decyzję tobie, Paolo. Zrób, co uznasz za stosowne.
- Dziękuję, don Markano – Powiedział Fernazzi, skłaniając się w jego
stronę.
Następnie usiadł, wypił ze swej szklanki
wino do dna, zaciągnął się mocno cygarem, i cała rada zabrała się do omawiania
reszty interesów.
*
* *
Droga powrotna do Ciaculli, gdzie znajdował się dom Paola Fernazziego,
nie zajęła długo, mimo, iż kazał on kierowcy jechać okrężną trasą, omijając via
Ciaculli. Bał się jechać główną trasą, gdyż podejrzewał, że Dante Mannare w
przypływie złości może nie chcieć czekać z atakiem na lepszy moment, tylko od
razu zechce go zabić. Nie mylił się z tym – Mannare, gdy tylko opuścił willę
dona Markano, kazał wysłać 3 samochody, z których w każdym było po pięciu
cyngli, żeby stały na poboczu via Caculli, którą Fernazzi powinien wracać do
domu, i gdy tylko go zobaczą miały zablokować drogę i cyngle Mannarego mieli
zastrzelić Paola Fernazziego i jego ochroniarzy, a zwłoki zostawić na środku
ulicy, jako przestrogę. Było to typowe postępowanie sycylijczyków, którzy
zostali obrażeni. Jednak cyngle pracujący dla Mannarego czekali długo na
poboczu via Ciaculli, aż pojawi się wóz Fernazziego, lecz się nie doczekali.
Paolo Fernazzi, gdy wóz zaparkował na terenie jego dużego domu, nie
wysiadł z niego od razu, lecz kazał zostać w środku jednemu z towarzyszących mu
ochroniarzy. Był on szefem ochrony
Fernazziego.
- Posłuchaj mnie – powiedział do niego – rozpoczynamy wojnę z rodziną
Mannare.
- Znowu? – przerwał mu szef ochrony, z uśmieszkiem na twarzy.
Fernazzi popatrzył na niego karcąco,
zły, że mu przerwał.
- Przepraszam – rzekł.
- A twoim zadaniem będzie wzmocnienie ochrony. Cały czas ma ze mną być
co najmniej 6 uzbrojonych ludzi. Domu ma bez przerwy pilnować piętnastu dobrze
wyszkolonych ochroniarzy. Moja żona ma być bez przerwy pilnowana, a na każde
jej zawołanie ktoś ma się zjawić. Najlepiej niech ona nie opuszcza terenu
posiadłości. I wyślij dziesięciu ludzi do Katanii, niech pilnują moją matkę,
siostrę i jej męża. Nic nie może się im stać.
- Zrobię co w mojej mocy, don Fernazzi.
*
* *
Luca Terello był 35-letnim, przystojnym, zadbanym mężczyzną. Miał prawie
180cm wzrostu, ciemne, na pozór chaotycznie porozrzucane włosy, oraz ciemne
oczy. Miał typową dla sycylijczyków, opaloną skórę. Chodził zawsze w
eleganckich garniturach i używał drogiej i dobrej wody kolońskiej. Był obiektem
pożądania wielu kobiet, jednak mimo to nie miał żony. Pracował dla pana Paola
Fernazziego, który zazwyczaj zatrudniał ludzi nie miejących rodzin, aby w razie
wpadki mogli wszystko zostawić i zniknąć. Miało to też inne plusy – inne
organizacje mafijne nie mogły zastraszyć takich ludzi grożąc ich rodzinom. Dla
tych mężczyzn najważniejszy był honor a nie rodzina, więc gdyby wpadli w ręce
policji, była bardzo mała szansa, że będą z nią współpracować. Luca Terello był
oddanym i cenionym człowiekiem Fernazziego. Całe życie poświęcił na pracę dla
niego, którą uważał za dar od losu.
W 1946 roku, Gdy mafia bardzo szybko odradzała się po wojnie, Paolo Fernazzi
zdążył już stworzyć silną organizację. Zajmował się wtedy głównie ściąganiem
haraczy i przemytem.
Luca był w tym czasie 21-letnim
chłopakiem, który musiał całe dnie ciężko pracować w polu. Miał tego dosyć, ale
w tamtych czasach prawie wszyscy uczciwi ludzie musieli tak pracować, żeby mieć
pieniądze na przeżycie. Pewnego razu, gdy został oszukany przez swego
pracodawcę, postanowił skończyć z takim życiem. Nie będzie całe dnie harować za
marne pieniądze. Postanowił rozkręcić „własny interes”. Zebrał grupkę kolegów,
załatwił dla nich broń, o którą nietrudno było w tamtym czasie w Palermo, i
okradali ludzi przewożących różne dobrodziejstwa do Ciaculli. Okradali ich z
pieniędzy i z towaru, który następnie sprzedawali na czarnym rynku.
Sycylijczycy uważali policję i karabinierów za najgorsze zło, więc nikt z
okradzionych nawet tego nie zgłaszał – i tak nie odzyskałby towaru, a tylko
miałby niepotrzebne kłopoty. W taki sposób Luca Terello zarabiał dosyć godziwe
pieniądze przy niewielkim wysiłku. Proceder ten trwał prawie rok. Przez ten
czas, parę razy, nie wiedząc o tym, Luca i jego kompani okradli transport,
który był pod ochroną Paola Fernazziego. Ten, gdy dowiedział się o tym, że jest
regularnie okradany, zastawił pułapkę na owych bandytów - wysłał przyczepę
ciągniętą przez konie, taką, jaką używał do przewożenia towaru, lecz nie było
na niej towaru a dwunastu jego ludzi uzbrojonych w karabiny maszynowe. Ludzie
ci zostali przykryci płachtą, wyglądało to jakby pod nią był towar. Powóz
pojechał drogą, na której często grasował Luca ze swoją bandą. Wjechał do lasu,
i po jakichś 10 minutach zza drzew wyszło 4 młodych ludzi mierząc z pistoletów
do woźnicy. Był wśród nich Terello.
- Spokojnie, oddaj nam towar i pieniądze, a nic ci się nie stanie. –
przemówił Luca Terello.
Woźnica uśmiechnął się z politowaniem. W
tym momencie Luca i jego ludzie zobaczyli jakieś poruszenie na przyczepie, i
nagle zeskoczyło z niej dwunastu ludzi, którzy celowali do nich z karabinów
maszynowych. Chłopacy Terella byli zdziwieni i przestraszeni zarazem. Jeden
próbował uciekać, więc ludzie Fernazziego zastrzelili go bez skrupułów. Luca i
dwóch pozostałych odłożyli swoje pistolety na ziemię, i podnieśli ręce do góry
w poddańczym geście.
- Na przyczepę! – krzyknął do nich jeden z ludzi z karabinami.
Wskoczyli posłusznie i zostali
zawiezieni do Paola Fernazziego.
- Dla kogo pracujecie?! – dopytywał się Fernazzi.
- Ja zorganizowałem ten gang –przyznał się Luca, występując na przód. –
Ale przysięgam, że nie wiedziałem, że okradamy pańskie transporty. Gdybyśmy
wiedzieli, w życiu byśmy się nie odważyli…
- Dobrze, dobrze, rozumiem was. Każdy musi z czegoś żyć. Mam dla ciebie
propozycję, młodzieńcze.
Puścił wolno kompanów Terella, a samemu
Luce kazał zostać, by przedstawić mu swoją propozycję. W tamtym czasie Fernazzi
potrzebował ludzi, a Luca wydał mu się odpowiedni. Zaproponował mu pracę. Kazał
zerwać kontakty z jego dziewczyną i oddać się pracy dla niego. Luca przyjął tą
propozycję bez wahania – perspektywa dużych pieniędzy, lekkiej pracy i bycia
„człowiekiem honoru „ była bardzo kusząca. W taki sposób Luca Terello został
człowiekiem Paola Fernazziego. Był mu zawsze bardzo oddany i wdzięczny za
zatrudnienie go. Przez parę lat pracował dla niego wiernie, parę razy awansował
w mafijnej hierarchii, aż został prawą ręką szefa ochrony Paola Fernazziego.
*
* *
Szef ochroniarzy Fernazziego zlecił tego dnia Luce Terello, by pilnował
domu pana Paola razem z piętnastoma innymi ludźmi. Luca dowiedział się już o
wojnie, jaką pan Paolo Fernazzi rozpoczął z Rodziną Mannare, więc domyślał się,
że jego szef zechce wzmocnić ochronę. Luca miał być osobistym ochroniarzem żony
Paola Fernazziego. Miał być na każde jej zawołanie. Postanowił dobrze spełnić
swoje zadanie, mając nadzieję, że jak się spisze, to może w końcu awansuje na
kogoś więcej niż „prawą rękę szefa ochrony”. Sam Paolo Fernazzi musiał na jakiś
czas pójść na materace, to znaczy, że musiał wyprowadzić się na jakiś czas,
tak, by nikt nie wiedział gdzie przebywa. Miało go to uchronić przed atakami ze
strony Mannarego.
Luce podobała się ta praca – mógł sobie siedzieć wygodnie w domu na
kanapie czytając gazetę i popijając wino, podczas gdy inni musieli stać na
dworze pilnując domu od zewnątrz. On tylko musiał być na zawołanie Giulii
Fernazzi – żony jego szefa, w razie, gdyby coś jej się działo. Ale cóż mogło by
się jej dziać, skoro domu od zewnątrz chroni 15 ludzi z karabinami? Nawet gdyby
Mannare wysłał więcej ludzi, by sforsowali dom Fernazziego, to wyniknęłaby z
tego taka strzelanina, iż zaraz zjawiła by się cała armia karabinierów.
Tymczasem do salonu wszedł don Paolo Fernazzi, by wydać Luce Terello ostatnie
instrukcje. Następnie miał pójść na górę, by pożegnać się ze swoją żoną, nim
pójdzie „na materace”, lecz w międzyczasie to jego żona zeszła na dół do
salonu. Na sam jej widok Luce podskoczyło ciśnienie – miała piękne, czarne,
kręcone i długie do bioder włosy, zmysłowe oczy oraz usta, które podobały się
Luce odkąd pierwszy raz ujrzał ją parę lat temu, a jej opalona cera dopełniała
jej piękną, sycylijską urodę. Miała włożoną na siebie niebieską suknię z dużym dekoltem,
którą podtrzymywały zmysłowe paski na ramionach. Luca udawał, że ten widok
wcale na niego nie działa – gdyby Fernazzi zauważył, że jego żona podoba się
Luce, to biedak nie pożyłby długo.
- Co to ma być, Paolo? Dlaczego po naszym domu i podwórku kręci się tyle
obcych ludzi? – spytała się Giulia Fernazzi swojego męża.
- Mówiłem ci, że muszę wzmocnić twoją ochronę.
- Sam wyjeżdżasz, i tobie nic nie grozi, a ja mam zostać w tym domu
narażona na ataki twoich wrogów?! – zapytała ze złością Giulia.
- Kochanie, jeśli nie będziesz nigdzie wychodzić, to zupełnie nic ci nie
grozi – opdowiedział łagodnie jej mąż.
- A ty byś chciał tak całe dnie siedzieć w domu? Co ja mam tu cały czas
robić?! – krzyczała na niego Giulia.
- Posłuchaj, masz takie luksusy, o jakich inne kobiety mogą tylko
marzyć! – powiedział zezłoszczony jej tonem Paolo Fernazzi – a pan Terello jest
tu, by chronić twój tyłek, więc nie złość się. Do widzenia.
Po tych słowach wyszedł z pokoju, a jego
żona pobiegła ze złością na górę.
Salon Paola Fernazziego był wielki. Z
sufitu zwisały drogie żyrandole, a przy wygodnej, dużej kanapie stał barek.
Luca Terello, widząc, że został sam w tym salonie, podszedł do barku, nalał
sobie najlepsze wino do szklanki i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Następnie
odpalił cygaro, wziął duży łyk wina, i zaczął masować się po penisie, myśląc o
pięknej żonie Paola Fernazziego.
*
* *
Giulia Fernazzi była o wiele młodsza od swojego męża – miała 34 lata.
Poznała go w 1950 roku, kiedy była 24-letnią, piękną dziewczyną. Pochodziła z
Agrigento, gdzie Paolo Fernazzi załatwiał wtedy sprawy związane z przerzutem biżuterii
z Tunezji, która następnie miała być rozprowadzana w chronionych przez niego
sklepach jubilerskich w Palermo. Była córką biednego człowieka, którego Paolo
Fernazzi okresowo zatrudniał do rozładunku towaru. Gdy Paolo pierwszy raz ją
ujrzał, zatkało mu dech w piersiach – była naprawdę piękną kobietą. Zaczął się
z nią spotykać, zakochał się w niej, a następnie namówił ją, by wyjechała razem
z nim do Palermo. Giulia, która była dziewczyną piękną oraz bardzo
rozpieszczoną przez rodziców, zawsze marzyła o dużych pieniądzach, które
wiedziała, że ma Fernazzi. Zgodziła się
więc z nim wyjechać. Wcale go nie kochała, ale dobrze się jej z nim rozmawiało.
Uważała go za zabawnego, starszego człowieka - miał wtedy 48 lat. W Palermo
wzięli ślub i żyli ze sobą przez 10 lat. Na początku Giulii podobało się takie
życie – miała wszystko, o czym mogłaby tylko marzyć zostając w Agrigento.
Niestety, po paru latach zaczęło jej się nudzić życie z tym człowiekiem. Nie
mógł on nawet zaspokajać jej seksualnie, ze względu na swój coraz bardziej
zaawansowany wiek. Giulia miała wiele erotycznych fantazji, których wiedziała,
że nigdy z nim nie spełni. Jednak nie chciała zostawiać całego dobytku.
Zostając z mężem, miała pewność, że po jego śmierci zostanie bogatą wdową, a
wiedząc kim jest jej mąż, wiedziała, że może zostać zabity w każdej chwili.
Drugą przyczyną, z której nie odeszła od Paola Fernazziego, był strach –
człowiek ten ją kochał, ale gdyby go zostawiła, mógłby się poczuć urażony i
chcieć się na niej zemścić.
Teraz mąż Giulii się wyprowadził. Jak to on mówił: „poszedł na
materace”, a ona została sama w domu z jakimś obcym ochroniarzem, i piętnastoma
innymi na zewnątrz. Leżała na łóżku w swojej przestronnej sypialni, słuchała
muzyki z gramofonu i zajadała się oliwkami. Było bardzo gorąco, jak to na
Sycylii. Dochodziła godzina 15. Giulia nudziła się, nie wiedziała, co ma zrobić
ze swoim czasem. Gdyby mogła opuszczać dom, pojechałaby teraz na zakupy lub do
kina, a tak musiała siedzieć w swojej sypialni. Pomyślała, że napije się wina,
którego było w domu pod dostatkiem. Otworzyła butelkę i napiła się prosto z
gwinta. Następnie zapaliła amerykańskiego papierosa, po czym pociągnęła
kolejnych parę łyków. Wino zaczęło jej szumieć w głowie i się rozweseliła. „Nie
jest tak źle” – pomyślała – „inne baby z tej wsi muszą teraz gotować dla swoich
pracujących w polu mężów, lub pracują razem z nimi, a ja sobie piję, palę, i
słucham muzyki. Dobrze by było jeszcze mieć z kim uprawiać seks…”. Z każdym
kolejnym łykiem wina miała coraz większą ochotę kochać się z kimś. Zaczęła
myśleć o owym siedzącym na dole ochroniarzu – panu Terello. Jej ręka
powędrowała w kierunku cipki, która powoli stawała się mokra. Giulia Fernazzi
podwinęła swoją niebieską suknię i zaczęła się po niej dotykać. Wsadziła lekko
paluszek do swojej nabrzmiewającej, owłosionej muszelki, i chwilę się tak
popieściła, po czym nagle przerwała. Pociągnęła wino z butelki, odpaliła
kolejnego papierosa i wstała z łóżka. Udała się do łazienki i sięgnęła ręką do
szafki, z której wyjęła żyletkę. Ową żyletką ogoliła swoją muszelkę, która
teraz była piękna, gładziutka i lśniąca. Następnie rozebrała się, napuściła
wody do wanny i weszła do niej. Podczas kąpieli cały czas myślała o tym, co
zamierzała zaraz zrobić. Myśl ta bardzo ją podniecała. Po kąpieli włożyła na
siebie swoją seksowną, niebieską suknię i udała się do garderoby, gdzie
znalazła parę pończoch. Wsunęła je na swoje piękne, gładkie, długie i opalone
nogi, po czym założyła na swój jędrny tyłeczek koronkowe majtki. Ubrała buty na
obcasie, wyperfumowała się, i tak wyszykowana podeszła do prowadzących w dół
schodów, po czym krzyknęła:
- Panie Terello! Proszę tu przyjść!
Siedzący na dole Luca Terello pomyślał: „Ciekawe, o co jej chodzi.
Przecież na pewno nic się jej złego nie dzieje, więc po co mnie woła? No nic,
coś się dzieje czy nie, muszę iść, takie moje zadanie. Zresztą, zawsze miło
popatrzyć na taką piękną kobietę”. Wstał z kanapy i udał się schodami na górę.
Zobaczył, że drzwi do jej sypialni są otwarte, a ona sama siedzi w niej na
swoim łóżku. Gdy wszedł, Giulia wstała i zwróciła się do niego udawanym
oskarżycielskim tonem:
- Panie Terello! Dlaczego pan się nie wywiązuje ze swojego zadania?
- Dlaczego pani tak mówi? Czy coś robię nie tak?
- A pamięta pan, co kazał panu mój mąż?
- Tak, mam być na każde pani zawołanie. I jestem.
- Mój mąż mówił jeszcze, że ma pan pilnować mojego tyłka. Więc proszę,
niech go pan pilnuje! – to mówiąc, odwróciła się do niego tyłem i wypięła swoją
pupę, kręcąc nią seksownie.
Luca poczuł się w tym momencie nieco
zdezorientowany. „O co jej chodzi?” – pomyślał. Stał tak chwilę nic nie mówiąc,
tylko patrząc, jak żona jego szefa kręci przed nim tyłeczkiem. Po chwili znów
odezwała się Giulia:
- No, panie Terello, to jak? Mogę liczyć na to, że zajmie się pan moim
tyłkiem?
- O co pani chodzi? – zapytał niepewnie Luca
- Proszę pana – powiedziała Giulia, odwracając się znów przodem do swego
rozmówcy i zbliżając twarz do jego twarzy – mój tyłek czuje się
niedopieszczony, więc proszę, żeby pan mi go wymasował. Zrobi pan, co do pana
należy, czy nie?
Luce Terello zaczęło szybciej bić serce.
Trochę z podniecenia, ale głównie dlatego, że wyobraził sobie, co by mu zrobił
Paolo Fernazzi, gdyby się dowiedział, że masował pupę jego żony. Luca bardzo by
chciał po dotykać ślicznego tyłeczka pani Fernazzi, a kto wie, może by nawet z
tego wyniknął stosunek seksualny? Widział, że ta kobieta jest napalona. Luca o
tym marzył, ale niestety na marzeniach musiał poprzestać, ponieważ za bardzo
się bał i szanował Paola Fernazziego.
- Przepraszam, pani Fernazzi, ale sądzę, że pani mąż nie to miał na
myśli mówiąc, że mam „pilnować pani tyłka”, przepraszam za wyrażenie.
- Ale ja właśnie to mam na myśli. Nie obchodzi mnie co myślał mój mąż.
- Proszę mi wybaczyć, ale nie mogę. Gdyby pan Fernazzi się dowiedział,
byłoby ze mną źle.
- Paolo dowie się o tym, o czym ja mu powiem. Mogę mu powiedzieć, że pan
się do mnie próbował dobierać, ale ja panu nie pozwoliłam. Wtedy to by dopiero
było z panem źle. Ale jeśli pan będzie dla mnie miły i postara się, żebym była
zadowolona, to mój mąż się o niczym nie dowie. To jak? Wymasuje mi pan pośladki?
– To mówiąc wzięła Lucę za rękę i pociągnęła go w stronę łóżka. Następnie sama
się na nim położyła pupą do góry, podciągając swoją suknię i odsłaniając swoje
koronkowe majteczki, a dłoń Terella ulokowała na swoim pośladku.
Teraz
Luca nie miał wyboru. Musiał macać pośladki pani Giulii, bo inaczej ta powie
jego szefowi, że się do niej dobierał. Nie żeby mu to nie pasowało – ta piękna
pupcia działała na jego ręce jak magnes. Położył drugą rękę na jej drugim
pośladku, i zaczął je nieśmiało ugniatać. Giulia przycisnęła jego dłonie
mocniej do swego tyłka i powiedziała:
- No, śmiało, panie Terello!
- Proszę mi mówić po imieniu. Luca jestem. – odpowiedział.
- Miło mi. Giulia. – uśmiechnęła się.
Luca coraz mocniej i coraz łapczywiej
masował pupę pani Fernazzi, czując, jak jego penis staje się coraz większy.
Giulia włożyła rękę pod majtki i zaczęła się masturbować, jęcząc cicho. Penis
Terella rozsadzał mu już spodnie. Zaczął się po nim masować. Stał tak
pochylony, jedną ręką masując pupę pani Fernazzi, a drugą swojego penisa, aż
nagle zza pasa spodni wypadł mu pistolet. Zobaczyła to Giulia, i wpadł jej do
głowy pomysł.
- Wsadź mi go w tyłek – rozkazała.
- Słucham? – zapytał rozpalony Luca, mając nadzieję, że Giulia chce, by
wsadził jej w tyłek swojego penisa.
- Wsadź mi w tyłek swój pistolet. – powtórzyła.
Luca zsunął jej majtki i powoli zaczął
wkładać lufę pistoletu do jej odbytu. Giulia krzyczała przy tym z bólu i z
rozkoszy, cały czas się masturbując. Terello zanurzał i wynurzał pistolet w jej
odbycie, drugą ręką macając jej uda, na których były seksowne pończochy. Po
niedługim czasie Giulia, cały czas głośno jęcząc, doszła do orgazmu. Luca wyjął
pistolet z jej tyłka i rzekł:
- Mam nadzieję, że jesteś wystarczająco zadowolona, by nie mówić nic
mężowi? – spytał z uśmiechem Terello.
- Oczywiście – uśmiechnęła się Giulia, podnosząc się z łóżka – dawno nie
byłam równie zadowolona.
Rzeczywiście, dawno nie było jej tak
dobrze, jak teraz. Podczas orgazmu czuła się jak w raju. Złapała Lucę przez
spodnie za penisa i rzekła z uśmieszkiem:
- Widzę, że ty się też podnieciłeś. A już myślałam, że jesteś zimny jak
kamień i nic cię nie rusza.
- Trudno, żebym się nie podniecił w takiej sytuacji – odrzekł rozpalonym
głosem Luca.
- Teraz ja się tobą zajmę. Oczywiście jeśli chcesz.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy, Giulio, jak bardzo tego pragnę.
Pani Fernazzi rozpięła rozporek swojego
kochanka i na wierzch wyszedł duży, sztywny penis.
Wzięła go do ust, ssąc namiętnie. Luca czuł
się wniebowzięty. Po chwili Giulia wypuściła prącie Terella z ust, zdjęła buty,
położyła się na łóżku, i zaczęła masować jego penisa stopami. Stojący przy
łóżku Luca jeździł w tym czasie rękami po jej podniecających łydkach, które
działały na niego tym bardziej, że okrywała je warstwa seksownych, nylonowych
pończoch. Luca objął swojego penisa łydkami pani Giulii i przesuwał je po nim w
górę i w dół, co jakiś czas dotykając rękami jej mokrej cipki, na którą jeszcze
nie nasunęła z powrotem majtek. W ten sposób osiągnął wspaniały orgazm,
wypuszczając nasienie na pończochy Giulii. Chciał je potem z nich wytrzeć, żeby
nie zostawiać po sobie śladu, ale Giulia nie pozwoliła mu – zdjęła brudną
pończochę z nogi i zlizała z niej całą zostawioną przez Lucę spermę. Po
wszystkim podziękowała mu za to, że dobrze się nią zajął, i wyraziła nadzieję,
że przez całą nieobecność jej męża będzie jej pilnował tak dobrze jak dzisiaj.
- Postaram się nawet lepiej – odpowiedział jej ze szczerym uśmiechem,
wychodząc z pokoju.
Terello nocował na kanapie w salonie, lecz dochodziła już godzina 3 w
nocy, a on dalej nie mógł zasnąć. Cały czas miał przed oczami Giulię Fernazzi,
jej piękną twarz, jej tyłek, cipkę i nogi. Marzył o niej i pożądał jej, tak
samo jak ona jego. W końcu o 3.30 udało mu się zasnąć. W tym samym czasie na
górze leżała w swej sypialni Giulia, która również o nim myślała. Kiedy Luca
wyszedł od niej po godzinie 16, to Giulia piła jeszcze wino z rozpoczętej
wcześniej butelki, aż pijana usnęła, a teraz o 3 w nocy przebudziła się i miała
wielką ochotę powtórzyć to, co robili wcześniej z Lucą. W końcu znalazła
przystojnego faceta, który bardzo jej się podobał, i mogła z nim zdradzać
swojego męża. Wcześniej parę razy próbowała zdradzić pana Fernazziego z innymi
mężczyznami, ale wszyscy wiedzieli czyją jest żoną, i bali się jej choćby
tknąć, w obawie przed gniewem Paola Fernazziego. Wiedziała, że ona także podoba
się Luce. O 4 nad ranem postanowiła zejść na dół, obudzić Lucę i pobaraszkować
z nim. „Trzeba korzystać, póki jest czas, jak wróci Paolo, to zapewne wszystko
się skończy” – pomyślała. Na dole zastała Lucę śpiącego na kanapie. Rozkryła go
i delikatnie opuściła w dół jego spodnie. Ku jej zdziwieniu, penis pana Terello
był w stanie wzwodu. Ucieszyła się i wzięła go do ust. Śpiącemu Luce w tym
czasie śniło się akurat, że baraszkuje z Giulią, dlatego jego penis był
naprężony.
- Ochhh, tak, Giulio, mmm… - zamruczał przez sen.
Giulia przesuwała ustami w górę i w dół
po jego penisie, co sprawiało śpiącemu Luce taką przyjemność, że aż się
obudził. Podskoczył przestraszony, zapalił latarkę, i ku swojemu zdziwieniu i
podnieceniu zarazem, ujrzał panią Fernazzi, ssącą jego kutasa.
-Co pani robi? – spytał.
Giulia wypuściła jego prącie z ust i
powiedziała:
- Przecież przeszliśmy na ty, zapomniałeś?
- No tak. Więc co robisz, Giulio?
- A nie widzisz? Robię ci dobrze.
- Nie za wcześnie na to? Która jest godzina?
- Czwarta rano. Myślałam, że dla prawdziwych mężczyzn, takich jak ty,
nigdy nie jest na to za wcześnie. Myślałam, że tylko mój mąż się w ten sposób
wymiguje od swoich małżeńskich obowiązków.
Luca się zaśmiał i powiedział:
- Oczywiście, bardzo chętnie zrobię to z tobą o każdej porze.
- Wiem, że ci się śniłam. – powiedziała Giulia, ściągając przez głowę
koszulę nocną. Latarka oświetlała jej całe, piękne, nagie ciało.
- Skąd wiesz? – spytał zdziwiony Terello?
- Mówiłeś o mnie przez sen. – odpowiedziała, wchodząc na kanapę i
siadając okrakiem na penisie Luki.
- Co mówiłem? – dopytywał się.
- Och, tak, Giulio… - zacytowała go, udając
jego senny głos. Mówiąc to, wprowadziła sobie ręką do pochwy jego penisa.
- Ochh, tak, Giuliooo… - powtórzył podniecony Terello.
Żona Paola Fernazziego zaczęła go
ujeżdżać, jej piersi seksownie przy tym podskakiwały. Luca, któremu było bardzo
przyjemnie, złapał ją za nie i je masował. Piękna Giulia co jakiś czas wydawała
z siebie jęki rozkoszy, co jeszcze bardziej podniecało Lucę. Macał rękami jej
piersi, ramiona, żebra, biodra, pośladki, uda i łydki. Pieścił całe jej piękne
ciało, co bardzo podniecająco działało na Giulię. Poczuła, że niedługo osiągnie
orgazm. Nagle rozległo się pukanie do drzwi wejściowych. Giulia, zła, że ktoś
im przerywa, zeszła z Luki i chciała przegonić tego, kto pukał, ale Terello ją
powstrzymał.
- Jeszcze by się zaczęli czegoś domyślać. Lepiej ja otworzę i dowiem się,
czego chcą. Ty lepiej idź szybko na górę, żeby nikt cię tu nie zobaczył takiej
rozebranej. – to mówiąc, podciągnął spodnie i podszedł do drzwi.
Upewniwszy się, że Giulii nie ma w
żadnym widocznym miejscu, otworzył. Był to, tak jak przypuszczał, jeden z
ochroniarzy pilnujących domu na zewnątrz.
- Przepraszam, czy pana zbudziłem? – zapytał.
- Tak, spałem. – powiedział ze złością Luca.
- To najmocniej przepraszam, ale pomyśleliśmy, że może chciałby pan iść
do siebie, odpocząć trochę? Ktoś by pana zastąpił.
- Nie, nie mam po czym odpoczywać. Siedzę tu cały dzień na kanapie
czytając, popijając wino i paląc cygara, a kiedy mi się chce spać to śpię na
kanapie, więc nie muszę iść do domu! – Zreflektował się, że krzyczy na tego
człowieka, który chciał tylko jego dobra, więc dodał – ale dziękuję za troskę.
Ochroniarz wyszedł i Luca zamknął za nim
drzwi na klucz. Wrócił i usiadł na kanapę, zaraz dołączyła do niego naga
Giulia, która usiadła obok niego. Przytulił ją i zaczęli się namiętnie całować.
Po niedługim czasie, nie przerywając pocałunku, Giulia położyła się na kanapie,
a Luca na niej. Opuścił spodnie i wszedł w Giulię swoim cały czas sztywnym
penisem. Obydwoje poruszali biodrami i głośno oddychali. Kochali się coraz
mocniej, cały czas pieszcząc nawzajem swoje ciała, aż po jakichś 10 minutach
cipka Giulii w wyniku orgazmu zaczęła lekko się zaciskać na penisie Luki, co
jego także doprowadziło do orgazmu. Całe jego nasienie zostało „wessane” do jej
pochwy. Następnie Luka wstał, a Giulia oblizała swoimi gorącymi ustami jego
penisa, podczas, gdy z jej muszelki wyciekała jego sperma. Następnie Giulia
założyła koszulę nocną a jej kochanek podciągnął spodnie, po czym usiedli koło
siebie przytuleni na kanapie i długo rozmawiali, aż w końcu wyczerpani obydwoje
zasnęli.
Następnego dnia wieczorem Giulia zaprosiła Lucę na górę, do swojej
sypialni. Powiedziała, że chce, by zrobili sobie taką dwuosobową biesiadę. Luca
przyszedł i zastał Giulię bardzo elegancko odstrojoną – włożyła swoją
najlepszą, odsłaniającą ponad połowę uda suknię, na nogach miała seksowne
pończochy i buciki na obcasie. Twarz miała umalowaną i jak zawsze uroczą. Na
stole stały dwie butelki wina i dwie szklaneczki. Była też misa ze spaghetti i
różne inne smakołyki. Luca przywitał się ze swoją kochanką, całując ją
delikatnie w usta, a następnie usiadł na krześle przy stole. Giulia puściła
głośno muzykę, przysunęła swoje krzesło bliżej niego i również usiadła.
Biesiadowali tak jedząc, pijąc i rozmawiając wesoło przez jakąś godzinę. Luca
cały czas spoglądał na nogi siedzącej obok Giulii – bardzo podniecał go kawałek
uda, który było widać pomiędzy podwiniętą wysoko suknią a końcem jej pończochy.
Giulia zauważyła, że widok ten działa na Lucę i specjalnie co chwilę zakładała
nogę na nogę, zmieniając je przy tym co chwilę. Po godzinie Giulia zdjęła buty,
mówiąc, że ją gniotą, po czym położyła swoje stopy na nogach Luki i kazała mu
je wymasować. Luca bardzo chętnie się za to zabrał, a masując zaglądał pod jej
suknie, pod którą widział jej białe majtki. Ponieważ obydwoje już się najedli
do syta, gdy Luca skończył masaż, wstali i przenieśli się na łóżko Giulii,
gdzie było im wygodniej siedzieć. Giulia oparła głowę o ramię Luki, a ten ją
czule objął, i tak siedząc rozmawiali i pili wino. Z każdą chwilą czuli coraz
większe podniecenie. Zaczęli się bardzo namiętnie i długo całować. Po jakimś
czasie Luca, nie przerywając pocałunku, zaczął rozpinać suknię Giulii. Ta z
kolei zdjęła jego marynarkę, a następnie krawat i koszulę. Za chwilę Luca
siedział cały nagi, tak jak go Pan Bóg stworzył, a Giulia została w majtkach,
staniku i pończochach. Całujący ją bez przerwy Luca pieścił ją rękami po całym
ciele, podczas gdy ona bawiła się jego twardym jak kamień penisem. Obydwoje
byli tak podnieceni, że czuli, iż zaraz eksplodują. Luca przerwał pocałunek i
zszedł ustami do jej piersi. Zębami zsunął jej stanik w dół, rękami nieudolnie
próbując go rozpiąć. Giulia, czując, że Luca nie może zdjąć jej stanika, sama
to zrobiła, podczas gdy on ssał jej sterczące sutki. Następnie rękę włożył jej
do majtek i masował jej muszelkę. Gdy wsadził jej palec do środka, wydała z
siebie głośne jęknięcie podniecenia. Przez chwilę robił jej dobrze palcami, a
ona krzycząc, wbijała paznokcie w jego plecy. W końcu Luca poczuł, że zaraz nie
wytrzyma tego podniecenia. Ściągnął majtki Giulii, posadził ją na swoich
kolanach, sięgnął ręką do stołu i wziął stojącą na nim oliwę z oliwek. Polał ją
sobie na kutasa, następnie rozsmarował po nim ręką dla lepszego poślizgu i
wszedł w siedzącą mu na kolanach Giulię od tyłu. Wydała z siebie głośny krzyk,
ponieważ ją to zabolało.
- Boli cię? Jak tak, to możemy tego nie robić. – powiedział Luca dysząc.
- Rób to! – odpowiedziała jękliwie Giulia.
Słysząc to, Terello wbił się w nią do
końca, i również wydał z siebie westchnienie rozkoszy. Giulia poruszała
miednicą to w górę, to w dół, Luca dopasował swoje ruchy do jej. Jedną rękę
położył na jej cipce, a drugą masował jej uda. Giulia położyła swoją rękę na
jego, i doprowadzała się nią do orgazmu. Tego było dla Luki za wiele – po paru
minutach wytrysnął swoim nasieniem do odbytu Giulii. Czuł się wspaniale.
Giulia, która doszła niedługo po nim, również. Po wszystkim zeszła z niego, i
obydwoje zmęczeni położyli się na łóżku. Tej nocy kochali się jeszcze wiele
razy.
*
* *
Minął tydzień, odkąd Luca Terello
zamieszkał w domu Fernazzich. Wojna z rodziną Mannare rozpętała się na dobre –
zginęło w niej dwóch ludzi Paola i pięciu ludzi Dantego Mannare. Obydwie strony
już prawdopodobnie zapomniały, że początkowo chodziło o niewielkie wpływy z
pewnego targowiska, teraz chodziło już tylko o honor. Paolo Fernazzi nie zdawał
sobie sprawy, że gdyby oddał Mannaremu to targowisko, jego honor ucierpiałby
dużo mniej niż teraz – przez to, że musiał się wyprowadzić, jego żona zdradzała
go z jednym z jego ochroniarzy, Lucą Terello. Tego dnia Luca musiał pojechać do
miasta, żeby zrobić drobne zakupy dla siebie i dla pani Fernazzi. Zazwyczaj to
jego ludzie przywozili im zakupy, ale dziś Luca musiał zakupić jeszcze
prezerwatywy, a przecież nie mógł tego zlecić swoim ludziom, gdyż domyśliliby
się, że sypia z żoną ich i swojego szefa. Terello wyszedł z domu i wsiadł do
swojego wozu. Odpalił go, następnie wolno wycofał przez bramę i ruszył drogą w
kierunku centrum miasteczka Ciaculli. Po drodze wyprzedził go duży, czarny
Ford, który zaraz po wyprzedzeniu zwolnił i nie pozwalał mu jechać szybciej. Po
chwili Luca zobaczył, że za nim jedzie taki sam Ford jak przed nim. Luca
zaniepokoił się nieco i spróbował wyprzedzić zagradzający mu drogę samochód,
lecz ten zahamował z piskiem i stanął w poprzek jezdni, blokując cały przejazd.
Luca szybko wrzucił wsteczny bieg i próbował uciec wycofując się, lecz jadący
za nim samochód również zagrodził drogę stając w poprzek. Luca szybko wyciągnął
z wewnętrznej kieszeni marynarki swój pistolet, lecz było już za późno na
cokolwiek. Z obydwu samochodów wyszło po czterech ludzi, mierzących do niego z
karabinów. Luca odłożył broń i uniósł ręce do góry, by pokazać, że się poddaje.
Jeden z celujących do niego mężczyzn otworzył drzwiczki jego auta i kazał mu
się przesiąść na tylne siedzenie. Luca domyślał się, że to ludzie Dantego
Mannare i że zamierzają go zabić. „Nie trzeba było ruszać tyłka z domu tylko
siedzieć tam z moją piękną Giulią…” – pomyślał sobie. Przesiadł się posłusznie
na tylne siedzenie, a obok niego usiadł młody mężczyzna. Za kierownicą siadł
starszy, przysadzisty człowiek z łysą głową i okularami przeciwsłonecznymi na
nosie. Na przednim siedzeniu pasażera siedział człowiek w kapeluszu, i cały
czas celował do Luki z pistoletu. Ludzie ci zabrali broń Terella i samochód
ruszył. Dwa samochody z których wysiedli owi gangsterzy ruszyły za nim.
Siedzący obok Luki młody człowiek przemówił:
- Jestem Dante Mannare, zapewne o mnie słyszałeś.
- Tak, słyszałem – odpowiedział Luca, wzdrygając się.
- Spokojnie, nie chce cię zabić. Gdybym chciał to zrobić, już dawno
gryzłbyś ziemię. Chcę ci tylko złożyć pewną propozycję. Możesz zarobić dużą
sumkę, Terello.
- Co to za propozycja? – spytał Luca.
- Czy wiesz, gdzie się ukrywa Fernazzi?
- Nie mam pojęcia.
- Ale komuś zapewne to zdradził. Orientujesz się, kto mógłby to
wiedzieć?
- Przykro mi, chciałbym pomóc, ale naprawdę nie wiem. Mój szef jest
ostrożny i nie rozpowiada na prawo i lewo gdzie się ukrywa.
- A czy jakbyś się dowiedział, to dałbyś mi znać?
- A ile bym za to dostał?
- Hehe, konkretny facet. – zaśmiał się Mannare. – sto tysięcy by cię
zadowoliło?
- Sto tysięcy lirów? Chyba za słabo mnie pan ocenia.
Dante uśmiechnął się.
- Nie mówię o lirach. Mówię o dolarach. – rzekł.
Luca Terello gwizdnął z wrażenia.
- Spora sumka – powiedział, uśmiechając się przyjaźnie – może pan na
mnie liczyć.
- Cieszę się. Jak się czegoś dowiesz, dzwoń pod ten numer. – mówiąc to,
Mannare dał mu kartkę z zapisanym numerem telefonu, którą Luca schował do
kieszeni marynarki.
Samochód wyjechał na odludzie kawałek za
miastem, by nikt nie mógł zobaczyć Luki Terello razem z Dantem Mannare,
ponieważ ktoś by mógł ich rozpoznać i domyślić się, że Luca przekazuje
informacje wrogowi swojego szefa.
- Tu się pożegnamy. Liczę na ciebie - rzekł Dante, wychodząc razem ze
swoimi ludźmi z samochodu Luki i przesiadając się do jednego ze swoich aut.
Luca poczekał, aż odjadą, a następnie ruszył w kierunku centrum Ciaculli, by
zrobić zakupy. Po drodze myślał nad propozycją Dantego Mannare. Nie miał zamiaru
z niej skorzystać, mimo, że proponowana przez niego kwota była kusząca.
Powiedział mu że się zgadza tylko dlatego, że bał się, iż mogą go zabić, jeśli
się nie zgodzi.
Po powrocie do domu Giulii Fernazzi, Luca zastał ją czytającą książkę i
palącą papierosa na kanapie w salonie. Ucałował ją, po czym powiedział, że musi
wziąć kąpiel.
- Mogę ci pomóc się wykąpać – zachęcała go Giulia.
- Było by mi bardzo miło – uśmiechnął się do niej Terello.
- Ale pod warunkiem, że ty w zamian wykąpiesz mnie.
- Z największą chęcią.
- Więc chodźmy na górę do mojej wanny.
Udali się do łazienki Giulii, gdzie
rozebrała ona Lucę, który następnie rozebrał ją. Giulia napuściła wody do
wanny, dodając do niej pachnącego olejku. Weszli do wanny, Giulia wzięła do
ręki mydło, i zaczęła mydlić ciało Luki, który był coraz bardziej podniecony.
Wielką przyjemność sprawiło mu, gdy mydliła swoimi delikatnymi rączkami jego
nabrzmiałe prącie. Umyła go całego po czym on, wywiązując się z umowy, zaczął
myć dokładnie jej pachnące ciało. Najwięcej czasu poświęcił oczywiście na mycie
piersi, cipki oraz pośladków. Gdy już oboje umyli nawzajem swoje ciała, Luca
usiadł w wannie, opierając się o jej tylną ścianę, a Giulia oparła się o niego.
Jego sterczący penis dotykał dołu jej pleców, którymi co chwilę poruszała,
moszcząc się wygodnie. Zapach olejku rozgrzewał ich i działał na nich
podniecająco. Luca pieścił dłońmi piersi siedzącej przed nim Giulii, prąciem
ocierając się o jej plecy. Po jakimś czasie Giulia odwróciła się przodem do
Luki i przysunęła swoje ciało do niego tak blisko, jak tylko mogła, oplatając
jego biodra swoimi długimi nogami. Luca czuł na swojej twarzy jej oddech, jej
piersi przylegały mocno do jego klatki, a nabrzmiała cipka ocierała się o jego
penisa. Giulia wprowadziła jego członka do siebie. Całując gorąco Lucę, Giulia
poruszała leciutko biodrami, co doprowadziło obydwoje ich do szczytowania, a
rozkosz była zwielokrotniona przez gorącą wodę, w której się znajdowali.
*
* *
Dzień był pochmurny i zimny jak na Sycylię. Paolo Fernazzi, który przed
chwilą wrócił ze spotkania w sprawie przerzutu sporej ilości broni do Neapolu,
siedział teraz w swojej kryjówce razem ze swoim doradcą i czterema caporegimami
– szefami podwładnych mu regimentów. Kończyli właśnie jeść pyszną pizzę, kiedy
Fernazzi rozkazał jednemu ze swoich caporegimów, Domenicowi Altiemu, by
sprowadził do kryjówki Lucę Terello. Chciał, by to właśnie Luca, razem z paroma
innymi ludźmi, zajął się owym przerzutem broni. Luca pracował dla niego już
dość długo i nigdy go nie zawiódł, więc nie bał się, że mógłby komuś zdradzić
jego kryjówkę. Zresztą gdzie by znalazł tak dobrą pracę jak miał u pana Paola.
- Przyprowadź go tu dziś wieczorem, muszę z nim omówić parę spraw i
wydać mu odpowiednie polecenia. Przy okazji dowiem się od niego co słychać w
moim domu.
- Dobrze, panie Fernazzi, zaraz po niego pojadę.
Alti skończył jeść i wyszedł z mieszkania.
Dwa dni po rozmowie z Dantem Mannare, Luca usłyszał głośne pukanie do
drzwi domu Fernazzich. Myślał, że to znowu któryś z jego ludzi pilnujących domu
przychodzi w jakiejś błahej sprawie, więc jako że był właśnie w trakcie
stosunku z Giulią Fernazzi, nie chciało mu się przerywać, by otworzyć, lecz na
swoje szczęście jednak zdecydował się zejść i wpuścić pukającego. Okazało się,
że to Domenico Alti, ważny człowiek, którego przysłał sam pan Fernazzi. Alti
kazał Luce szybko się zebrać i jechać z nim, gdyż Paolo Fernazzi chciał się z
nim widzieć. Luca pobiegł na górę, wziął swój pistolet, i wiążąc sobie krawat
oznajmił Giulii, że niestety nie mogą teraz dokończyć tego co robili, gdyż jej
mąż go pilnie wzywa. Zawiedziona Giulia, po wyjściu swojego kochanka, musiała
zadowolić się sama. Alti zawiózł Lucę do kryjówki Paola Fernazziego. Terello
przywitał się ze swoim szefem, ten poczęstował go winem i dobrym, kubańskim
cygarem, i po wymienieniu uprzejmości mężczyźni zabrali się do omawiania
interesów. Luca, ku swemu zdumieniu, ze smutkiem przyjął informację, że musi na
parę tygodni wyjechać do Neapolu, by dopilnować interesów swojego szefa.
Powinno go to ucieszyć – znaczyło to dla niego duży zarobek i zdobycie jeszcze
większego zaufania swojego szefa. Tylko ile można zdobywać zaufanie? Luca od
paru lat zdobywał zaufanie szefa, a ten go już od bardzo dawna nawet nie
awansował. „Po co mi to?” – myślał Luca. „Ile można poświęcać się pracy? Czas
zająć się sobą”. Niestety, nie mógł przecież odmówić panu Fernazziemu. To, że
dla niego pracował, wiązało się z tym, że musi wypełnić każde jego polecenie.
Nie mógł też „zwolnić się” z pracy u niego, bowiem stara zasada mafii
zakazywała wycofywania się z niej – jak zostało się mafiosem, to było się nim
do końca życia. Luca więc zgodził się wyjechać. Umówił się z Paolem Fernazzim,
że następnego dnia w południe przyjdzie do jego kryjówki, by wysłuchać od niego
ostatnich instrukcji, a potem od razu wyjedzie do Neapolu. Dziś miał się
spakować i przygotować do tego wyjazdu. Całą drogę powrotną rozmyślał nad swoim
życiem i nad pracą w Neapolu. Nie wiedział czemu, ale nie chciał wyjeżdżać. Gdy
wrócił do domu Fernazzich, rozsiadł się w kanapie, odpalił cygaro, i oddał się
głębokim rozmyślaniom. Myślał nad swoją pracą – czy ma zamiar całe życie
pracować dla Fernazziego? Do tej pory był mu oddany, jego szef ufał mu, ale czy
to dawało mu jakieś korzyści? Owszem, zarabiał godziwe pieniądze pracując
niewiele, ale za to ile razy był narażony na ataki ze strony wrogów
Fernazziego. Przypomniał sobie, jak dwa dni wcześniej samochody Dantego Mannare
zastawiły mu drogę, gdy jechał po zakupy. Bardzo się wtedy przestraszył, że go
zabiją. Od tamtej pory podświadomie myślał o zrezygnowaniu z pracy dla
Fernazziego, lecz przecież nie mógł się wycofać. Kiedyś był bardzo szczęśliwy i
dumny, że wstąpił do mafii, lecz teraz wolałby prowadzić spokojne życie. Kiedy
wyjedzie do Neapolu, będzie musiał się pożegnać z piękną Giulią. Było raczej
pewne, że po powrocie nie mógłby się z nią już spotykać. Nagle zdał sobie
sprawę, że to ona jest głównym powodem, dla którego nie chce wyjeżdżać z
Ciaculli. Uświadomił sobie, że pokochał tą kobietę, i nie mógłby się z nią
rozstać. Wiedział też, że ona również go kocha, że wolałaby spędzić resztę
życia z nim niż ze swoim mężem. Tyle razy przecież powtarzała mu, jak jej z nim
dobrze. Luca zaczął kalkulować sobie w głowie różne sprawy. Czy Giulia uciekła
by razem z nim? Czy zostawiłaby dla niego wszystkie te luksusy, do których się
przyzwyczaiła? Raczej tak, jeśli obieca jej, że tam, dokąd by uciekli, również
będą żyć na wysokim poziomie. Luce rodził się w głowie pewien plan. Po godzinie
wiedział już, co zrobi, i był pewien, że tego chce. Zerwał się z kanapy,
wybiegł z domu, wsiadł do samochodu i jechał ulicą przed siebie. Na zewnątrz
było już ciemno. Luca jechał, aż natknął się w końcu na budkę telefoniczną.
Zatrzymał się koło niej, wyszedł z auta i wszedł do środka, zamykając za sobą
drzwiczki. Odnalazł w kieszeni marynarki kartkę i wykręcił zapisany na niej
numer.
- Tak? – odezwał się ochrypły głos w słuchawce.
- Chcę rozmawiać z Dantem Mannare. – powiedział szybko Luca.
- A kto mówi? – spytał głos.
- Luca Terello
W słuchawce zapanowało milczenie, po
którym Luca usłyszał wesoły i pewny siebie głos Dantego Mannare:
- Słucham, Luca? Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak. Musimy się spotkać jutro o 10 rano. Weź dla mnie sto tysięcy
dolców.
- Dobra. Bądź o 10 w tym miejscu, w którym ostatnio się rozstaliśmy.
Luca odłożył słuchawkę. Wrócił do domu i
położył się spać na kanapie. Giulia, która wiecznie była na niego napalona,
próbowała go zaciągnąć do swojej sypialni, ale powiedział jej, że musi się
wyspać, bo jutro czeka go ciężki dzień. Mimo, iż położył się wcześnie, to z
nerwów przed jutrem nie mógł bardzo długo zasnąć.
*
* *
Równo o 10 Luca przyjechał na umówione miejsce, gdzie czekał już na
niego samochód z trzema ludźmi w środku. Wsiadł, został przeszukany, zabrano mu
pistolet, i zawieziono go w miejsce, gdzie czekał na niego Dante Mannare.
Mężczyźni przyjaźnie podali sobie ręce, zapalili cygara i Luca spytał:
- Masz dla mnie sto tysięcy?
- Na razie połowa – odpowiedział Mannare, podając mu torbę z pieniędzmi
– druga połowa będzie, jak upewnię się, że mnie nie oszukujesz.
- Nie śmiałbym, panie Mannare.
Luca wziął torbę i podał Dantemu adres,
pod którym ukrywał się pan Fernazzi razem z pięcioma swoimi najważniejszymi
ludźmi. Zaproponował też, że wprowadzi tam ludzi Mannarego, ponieważ jest umówiony
z Fernazzim w południe. Po omówieniu wszystkiego Luca odjechał. Zatrzymał się
na pewnej polanie, i siedząc w samochodzie palił bez przerwy papierosy, gdyż
zżerały go nerwy. Była godzina 11, miał jeszcze godzinę, nim będzie musiał
pojawić się w kryjówce swojego szefa. Dzień był dość zimny i pochmurny. O
określonej porze Luca ruszył w stronę Villabate.
Paolo Fernazzi wraz z pięcioma swoimi ludźmi ukrywał się w pewnej
kamienicy w Villabate. O godzinie 11 do tej kamienicy zaczęli się schodzić
różni obcy mężczyźni, ucharakteryzowani na wieśniaków i na zwykłych
mieszkańców. Co parę minut do środka wchodził kolejny mężczyzna. Wchodzili oni
do kamienicy, po czym udawali się na najwyższe piętro, gdzie nie było żadnych
mieszkań, i tam czekali. O godzinie 11.55 dołączył do nich ostatni mężczyzna.
Było ich teraz dziesięciu. Równo o 12 zeszli, tak jak było umówione, na drugie
piętro. Chwilę potem zobaczyli wchodzącego po schodach Lucę Terello, który
mijając ich, kiwnął porozumiewawczo głową. Udał się pod drzwi z numerem cztery
i zapukał w umówiony sposób. Dziesięciu ludzi stało niedaleko, lecz tak, by nie
można było ich dostrzec przez wizjer. Drzwi otworzyły się i stanął w nich sam
Paolo Fernazzi.
- Witaj, Luca – powiedział przyjaźnie.
Luca, któremu zrobiło się żal jego
szefa, popatrzył na niego z przykrością i powiedział smutno:
- Przepraszam, don Fernazzi.
To były ostatnie słowa, jakie Paolo
Fernazzi usłyszał w życiu, bowiem w następnej sekundzie jeden z dziesięciu
czekających obok gangsterów wyszedł z ukrycia i strzelił mu w głowę. Luca
usłyszał tylko ciche „klik”, gdyż pistolet miał założony tłumik. Paolo Fernazzi
upadł na ziemię, a dziesięciu ludzi wtargnęło szybko do mieszkania, zabijając
doradcę pana Fernazziego i czterech jego caporegimów, którzy byli obecni w
mieszkaniu. Następnie gangsterzy od Mannarego wyszli, zamykając za sobą drzwi
na klucz – minie sporo czasu, nim ktokolwiek zajrzy do mieszkania i dowie się o
śmierci jednego z największych mafijnych bossów na Sycylii i jego
najważniejszych ludzi.
Luca wyszedł z kamienicy i wsiadł do
jednego z podstawionych samochodów. Za nim, w parominutowych odstępach
czasowych, wychodziła z budynku reszta mężczyzn. Terello został zawieziony do
Dantego Mannare, który widząc niepokój Luki, rzekł:
- Nie bój się, gdybym chciał cię oszukać, to moi ludzie zabiliby cię już
w kryjówce Fernazziego. Ja jestem słowny. Proszę, oto druga połowa pieniędzy.
Dante dał mu kolejną torbę. Luca zajrzał
tylko do środka i wyszedł.
- Nie przeliczysz? – spytał Mannare.
- Nie - odpowiedział Terello. – wiem, że gdybyś chciał mnie oszukać, to
już bym nie żył.
Dante Mannare uśmiechnął się.
- Powodzenia. Jak będziesz chciał jakąś robotę, zgłoś się do mnie.
- Będę pamiętał – odpowiedział Luca, po czym został odwieziony w
miejsce, gdzie stał jego samochód. Schował do bagażnika drugą torbę z
pieniędzmi i ruszył w stronę domu Giulii Fernazzi.
Wchodząc na teren posiadłości Fernazzich, Luca zwołał wszystkich
pilnujących jej ludzi. Powiedział do nich:
- Nie musicie już pilnować tego domu. Pan Fernazzi kazał, by na jakiś
czas zawieziono jego żonę do domu jej ojca w Agrigento. Tam będzie bezpieczna.
Wasza trójka – wskazał na trzech najlepszych według niego ochroniarzy –
zawiezie ją tam.
Wyznaczeni ochroniarze skinęli głowami.
- Następnie wrócicie i spotkacie się ze mną w restauracji „Gradevole”
jutro o 22. – kontynuował Terello. – Reszta ma pojechać do Katanii, by wzmocnić
ochronę matki i siostry pana Fernazziego. Już możecie się zbierać, macie tam
jechać jak najszybciej.
Dwunastu ochroniarzy wysłanych do
Katanii opuściło teren posiadłości, a do trzech pozostałych Luca powiedział:
- Pani Fernazzi jeszcze nie wie o tym, że ma pojechać to Agrigento.
Muszę ją jakoś przekonać. Jeśli się nie zgodzi, to będziecie musieli ją tam
zabrać siłą. Tak mówił pan Fernazzi. – skłamał – Teraz idę ją przekonać do
wyjazdu.
Luca wszedł do domu i udał się do
sypialni Giulii, która czekając na niego odstroiła się pięknie, a teraz czytała
książkę. Miała na sobie jedwabną, prześwitującą suknię, przez którą widać było
piersi. Na nogach miała pończochy w cielistym kolorze. Była jak zwykle bardzo
napalona, gdy zobaczyła Lucę, wstała z fotela i podeszła do niego. Objęła go,
całując namiętnie. Luca po chwili oderwał jej usta od swoich, lecz nie
wypuszczał jej z objęć.
- Giulio – zwrócił się do niej – musimy poważnie porozmawiać.
- Jak mam z tobą poważnie rozmawiać, kiedy jestem tak strasznie
podniecona. Ulżyj mi, a potem porozmawiamy – to mówiąc, złapała go za krocze.
Luca poczuł rozkosz, lecz powiedział:
- Kochanie, nie mamy teraz czasu. Musimy działać szybko.
- Więc mnie szybko przeleć.
Włożyła ręce pod jego marynarkę,
znajdując tam jego pistolet. Wyjęła go, naładowała, po czym podwinęła swoją
suknię i rozchyliła nogi, wkładając sobie lufę do cipki, na której nie miała
majtek.
- Giulio, co robisz?! – krzyknął Luca. – To niebezpieczne! A jak przez
przypadek naciśniesz spust?!
- Nie nacisnę, nie nacisnę. To mnie tak podnieca… - jęknęła Giulia z
rozkoszą, zanurzając pistolet w swojej muszelce.
Luca, do którego Giulia obróciła się
plecami, objął ją i wyjął pistolet z jej ręki.
- Ja ci go powsadzam – rzekł, gdyż bał się, że nieodpowiedzialna Giulia
może przez przypadek pociągnąć cyngiel. Stojąc za nią, robił jej dobrze lufą
swojego gnata. Chciał ją jak najszybciej doprowadzić do orgazmu, żeby móc z nią
w końcu porozmawiać. Jednak, jak to w takich momentach bywa, Luca sam poczuł,
że sztywnieje mu penis. Zaczął drugą ręką gładzić uda swojej kochanki. Wsadzał
rękę pod jej pończochy, potem pieścił jej pośladki, a następnie piersi, przez
jej jedwabną, prześwitującą suknię. W końcu pomyślał, że po tak stresujących
wydarzeniach dzisiejszego dnia, jemu też należy się odrobina rozkoszy. Zdjął
spodnie, splunął na rękę i rozsmarował ślinę na swoim sterczącym kutasie,
którego następnie wsadził w odbyt Giulii. To sprawiło jej jeszcze większą
przyjemność. Jęczała głośno i rozkosznie, czując, jak muszka na lufie pistoletu
Luki łechta jej czuły punkt. Po chwili osiągnęła potężny orgazm, wijąc się i
wyjąc głośno z rozkoszy. Następnie złapała rękę Luki i wyjęła pistolet ze
swojej cipeczki, po czym stała i czekała, aż jej kochanek też osiągnie orgazm.
Luca, zabezpieczywszy pistolet, rzucił go na ziemię i obiema rękami pieścił jej
ciało. Jej pończochy były bardzo przyjemne w dotyku, prawie tak jak cipka i
piersi, które macał zapamiętale. Po szczytowaniu Luca wyszedł z Giulii i kazał
jej usiąść.
- No, teraz możemy rozmawiać – rzekła z uśmiechem Giulia.
- Posłuchaj, kochanie, twój mąż nie żyje. – powiedział smutno Terello.
Po twarzy Giulii znów przemknął uśmiech,
mimo, iż próbowała zachować powagę. Ucieszyła się, że może odziedziczyć jego
majątek.
- Ja muszę uciekać, Giulio, gdyż tutaj nie jestem bezpieczny. Czy
chciałabyś wyjechać ze mną? – kontynuował Luca.
Giulia zdziwiła się tą propozycją,
aczkolwiek była ona interesująca.
- Dokąd? – spytała.
- Dokąd zechcesz. Na razie ucieklibyśmy do Afryki, a stamtąd możemy
pojechać gdzie tylko sobie zażyczysz. Byle z dala od Włoch.
- Jeśli ucieknę, nie odziedziczę majątku mojego męża.
- Czy tylko pieniądze się dla ciebie liczą? – spytał smutno Luca. –
Jeśli tu zostaniesz, będziesz ciągle w niebezpieczeństwie i będziesz samotna. A
jak byś pojechała ze mną, to bylibyśmy razem szczęśliwi już na zawsze. Sama
zawsze mówiłaś, że tak ci ze mną dobrze. Zresztą ja także mam odłożoną dość
sporą sumkę pieniędzy.
- Dobrze. Pojadę z tobą. Chyba wiem, gdzie mój mąż trzymał pieniądze.
Sprawdźmy, czy tam są. Zawsze przyda się nam jeszcze więcej gotówki.
Zaprowadziła Lucę do piwnicy i pokazała
mu pewne zaryglowane pomieszczenie.
- Nigdy nie widziałam, co jest w tym pokoju. Paolo zawsze go zamykał.
Jeśli jakoś byś się tam dostał, to może znaleźlibyśmy tam oszczędności mojego
męża.
Luca wyciągnął pistolet i przestrzelił
zamek w drzwiach, które potem łatwo puściły. Weszli do środka i przeszukali
pomieszczenie. Było ono brudne, od dawna nie sprzątane, i wszędzie walały się
jakieś papiery. Nie znaleźli żadnych pieniędzy, lecz zanim wyszli, Luca wpadł
na pomysł, by zajrzeć pod dywan. Była pod nim klapa, którą otworzył i zobaczył
wielką walizę. Wyjął ją, po czym otworzył razem z Giulią. Ku swojej radości
stwierdzili, że jest ona do ponad połowy wypełniona banknotami.
- No to sobie bogato pożyjemy! – krzyczała radośnie Giulia.
Przyniosła całą swoją biżuterię wraz ze
wszystkimi wartościowymi przedmiotami i schowała to do tej torby, po czym
przykryła dla niepoznaki dwoma sukniami.
- Teraz spakuj do drugiej torby swoje ubrania. Ja idę pogadać z moimi
ludźmi, zawiozą cię do Agrigento.
- Co?! – krzyknęła Giulia. – po co mam jechać z nimi do Agrigento?
- Oni myślą, że twój mąż kazał cię zawieźć do domu twego ojca, żebyś
była bezpieczna. Przecież nie mogą myśleć, że razem uciekamy.
- Przecież mój mąż nie żyje – odparła Giulia – więc jak mógł kazać mnie
tam zawieźć.
- Oni jeszcze nie wiedzą, że nie żyje. Dowiedzą się dopiero za parę dni.
Przez ten czas mogę im wydawać rozkazy, mówiąc, że to polecenia od pana
Fernazziego.
- Hehe, no dobrze, niech ci będzie, spryciarzu. Ale co potem?
- Zawiozą cię do Agrigento. Będziesz tam dziś w nocy. Prześpisz się u
swego ojca i spędzisz z nim trochę czasu, bo potem zapewne przez długi czas się
nie zobaczycie. A jutro o 20 z tamtejszego portu wypływa liniowiec do Tunezji.
Popłyniemy nim, będę na nim na ciebie czekał. Tylko się nie spóźnij.
Gdy Giulia się spakowała, Luca pomógł
jej zanieść obydwie torby do auta, którym następnie wyruszyła w trasę razem z
trzema ochroniarzami. Po drodze widziała, jak ci się patrzą na nią z
pożądaniem, wiedziała, że chętnie by z nią pobaraszkowali, lecz ona już miała
swojego mężczyznę.
Po rozstaniu z Giulią, Luca pojechał do swojego mieszkania. Wreszcie
skończył się ten stresujący dzień, teraz mógł spokojnie usiąść i się upić dla
ukojenia nerwów. Otworzył butelkę wina i opróżnił ją dość szybko, paląc przy
tym cygara, a następnie usnął. Gdy się zbudził, na zewnątrz było ciemno – była
jeszcze noc. Wyjął ze swojej szafy wielką torbę podróżną i wrzucił do niej dużą
torbę z pieniędzmi, które odłożył podczas swej gangsterskiej kariery, następnie
dwie mniejsze torby z dolarami od Dantego Mannare, a na wierzch wrzucił parę
ubrań i innych niezbędnych do podróży rzeczy. Zapobiegawczo schował tysiąc
lirów do kieszeni spodni i zaniósł walizkę do samochodu. Wrzucił ją do
bagażnika, przykrył kocem, po czym ruszył w stronę Agrigento. Po drodze
zatrzymał go patrol karabinierów. Chcieli przeszukać wóz i Luca przestraszył
się, że znajdą jego walizkę z pieniędzmi. Jeden z nich nagle powiedział z
uśmiechem:
- Znam cię, pracujesz dla Paola Fernazziego.
- Tak, ma pan rację – odpowiedział Luca, wyciągając z kieszeni plik
banknotów – a tu mam coś dla pana. – dodał, wręczając mu tysiąc lirów.
Karabinier ucieszył się z łapówki i
puścił go wolno. Luca ruszył dalej i odetchnął z ulgą.
*
* *
Dochodziła 20. Ciepły, wieczorny wiatr smagał twarz stojącego na rufie
statku Luki Terello, który zaczynał się coraz bardziej niepokoić. „Gdzie ona
jest?” – myślał – „Może nie przyjdzie? Może rozmyśliła się w ostatniej chwili i
postanowiła zostać na Sycylii?” Nagle poczuł, że ktoś zasłonił mu oczy dłońmi.
Położył na nich swoje dłonie. Teraz był pewny, że to Giulia – tylko ona miała
tak delikatne rączki. Uradowany odwrócił się w jej stronę i przytulił ją mocno.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz – rzekł.
- Przepraszam, miałam lekkie opóźnienie, ale już jestem – powiedziała
wesoło Giulia.
- Cieszysz się, że ze mną płyniesz, czy może żałujesz? – spytał.
- Bardzo się cieszę – odparła.
Statek odbił od brzegu. Luca i Giulia
stali długo przytuleni, i patrzyli, jak brzeg oddala się od nich. Oddalała się
od nich ich rodzinna Sycylia, której więcej mieli nie zobaczyć. Nie smucili się
jednak tym, że opuszczają tą wyspę, na której przelewa się tyle krwi, lecz
cieszyli się, że są razem. Płynęli do Tunezji, skąd mieli pociągiem udać się w
głąb Afryki, by w razie ewentualnego pościgu uniemożliwić odnalezienie ich.
Właśnie rozpoczynali nowe życie.
EPILOG:
Don Markano, gdy dowiedział się, że Paolo Fernazzi i jego ludzie zostali
zamordowani, od razu był pewien, że to sprawa Dantego Mannare. Przeprowadził na
własną rękę dochodzenie, w którym wykrył 10 ludzi, którym Mannare to zlecił. Po
paru dniach ciała Dantego Mannare i owych dziesięciu ludzi leżały zakopane w
Sycylijskim lesie, gdzie nigdy nie miały być przez nikogo znalezione. Don
Markano dowiedział się również o zdradzie, jakiej dopuścił się Luca Terello
wobec swojego szefa. Na niego również wydał wyrok, lecz po Luce Terello wszelki
ślad zaginął.
*
* *
Mafia Paola Fernazziego rozpadła się, gdyż wszyscy najważniejsi jej
członkowie nie żyli i nie miał kto przejąć po nim sterów, jednak paru jego
dawnych ludzi założyło swój gang, który się szybko powiększał, aż w końcu
został uznany za jedną z rodzin mafijnych należących do „Cosa Nostry”.
*
* *
Luca Terello i Giulia Fernazzi
zamieszkali w jednym z bogatszych miasteczek w Sudanie, gdzie żyli bardzo
rozpustnie. Mieli bardzo dużo pieniędzy, które w tym kraju miały jeszcze
większą wartość, więc mogli przez wiele lat żyć dostatnio i nie pracować.
Wzięli ze sobą ślub i Giulia zmieniła nazwisko na Terello. Było im ze sobą
bardzo dobrze.
Autor: Brotti
Oceń opowiadanie:
Show Konversi KodeHide Konversi Kode Show EmoticonHide Emoticon